SLD jest dziś na dobrej drodze, żeby być partnerem w rządzeniu i modernizacji - uważa były prezydent Aleksander Kwiaśniewski. W wywiadzie udzielonym "Gazecie Wyborczej" zachwala Sojusz Lewicy Demokratycznej i przestrzega rządzącą Platformę Obywatelską - samym Tuskiem wyborów nie wygra.
Renata Grochal: Będzie koalicja PO-SLD po wyborach?
Aleksander Kwaśniewski: SLD jest dziś na dobrej drodze, żeby być partnerem w rządzeniu i w modernizacji. Jest partią demokratyczną, proeuropejską, a również ze względu na młodych ludzi, którzy nim zarządzają - nowoczesną, interesującą dla wyborców.
SLD przeszło już swój czyściec. Sześć lat jest w opozycji. Obiektywnie może zyskać. Rządy Millera, Belki to już prehistoria.
Ale o co - poza władzą i stanowiskami - chodzi SLD?
- To, że oni chcą uczestniczyć we władzy, nie jest wadą. SLD jest dziś pokoleniem 40-latków, jak Grzegorz Napieralski czy Bartosz Arłukowicz, którzy dojrzeli do tego, żeby wchodzić w struktury władzy.
Opalony, zrelaksowany, tryskający humorem. I jak zawsze elegancki w każdym calu. Niedawno wrócił ze Szwajcarii. Od lat spędza tam zimowe wakacje z żoną i córką. Lubi w Davos zniknąć w tłumie sławnych, bogatych, koronowanych. Wtedy nie czyta polskich gazet, nie ogląda telewizji. A potem wraca. Na chwilę, bo w jego kalendarzu podróż goni podróż. Czy chciałby być senatorem? „Nie” – odpowiada kategorycznie. A premierem? Uśmiecha się.
GALA: Czytał Pan „Lekcję stylu dla mężczyzn” napisaną przez Pana żonę?
ALEKSANDER KWAŚNIEWSKI: Czytałem, jeszcze przed wydrukowaniem. Prosiłem tylko żonę, żeby książka była napisana przyjaźnie. Nie frustrowała mężczyzn. Bo jeżeli za wzór postawi nam się George'a Clooneya, to przy nim każdy mężczyzna będzie miał kompleksy. A czytając „Lekcję stylu”, nie powinien czuć się skonfundowany, tylko nieco się dowiedzieć i zadbać o siebie, swoją garderobę, dobór dodatków.